Korki stały się nieodłącznym elementem krajobrazu Nowej Huty. W wielu miejscach są one zrozumiałe – w końcu dzielnica przechodzi obecnie prawdziwą rewolucję inwestycyjną. Budowany jest tramwaj do Mistrzejowic, powstaje S7, a kolejne ulice są rozkopane, bo Huta się zmienia, unowocześnia i usprawnia swoją infrastrukturę.
Są jednak punkty, gdzie nikt niczego nie remontuje, a mimo to ruch staje w miejscu. Dlaczego? Powód tkwi w tzw. pomysłach racjonalizatorskich – nowych buspasach czy likwidacji pasów ruchu w ramach koncepcji „uspokajania ruchu”.
Czym jest uspokajanie ruchu?
To idea urbanistyczna stosowana w wielu miastach na świecie – polega na fizycznym i psychologicznym ograniczaniu prędkości samochodów, aby poprawić bezpieczeństwo pieszych i jakość życia mieszkańców. Brzmi dobrze, prawda? Problem w tym, że w polskich realiach efekt bywa odwrotny: zamiast spokoju mamy gigantyczne korki. Samochody stojące w miejscu emitują jeszcze więcej spalin, a frustracja kierowców rośnie.

Interpelacja radnego Hohenauera
Na ten problem zwrócił uwagę Marek Hohenauer, radny Miasta Krakowa, który skierował do prezydenta interpelację. W swoim piśmie zauważył, że od lat krakowscy urzędnicy – ZTP, Miejski Inżynier Ruchu czy ZDMK – konsekwentnie ograniczają przestrzeń dla samochodów, przekształcając pasy ruchu w buspasy, najczęściej w newralgicznych punktach, jak ulice Mikołajczyka czy Andersa.
Efekt? Ogromne korki, które odczuwają wszyscy mieszkańcy, a urzędnicy w odpowiedzi wskazują na „wyższe cele”: bezpieczeństwo i usprawnienie komunikacji miejskiej.
Radny nie neguje dobrych intencji, ale – jak sam podkreśla – najwyższy czas sprawdzić, czy ta polityka faktycznie działa. W interpelacji domaga się przedstawienia danych liczbowych z ostatnich pięciu lat:
- o ile zwiększyła się liczba pasażerów komunikacji miejskiej rok po roku,
- czy zmniejszyły się dopłaty do komunikacji miejskiej,
- jaki był bilans między liczbą pasażerów a wysokością dopłat.
Dlaczego to ważne?
Bo jeśli przez lata wprowadzano kolejne ograniczenia w ruchu samochodowym, to powinniśmy już dziś widzieć wymierne efekty: więcej pasażerów w tramwajach i autobusach oraz mniejsze obciążenie budżetu miasta.
Na razie jednak mieszkańcy częściej widzą jedno – stojące w miejscu sznury samochodów.
Czekamy na odpowiedź urzędników na tę interpelację i będziemy śledzić jej losy. Może wreszcie dowiemy się, czy krakowskie korki mają jakikolwiek sens, czy też są jedynie efektem źle wdrożonych pomysłów zza biurka.

