28 kwi 2025, pon.

Co dalej ze zdjęciami Nowej Huty? Zakaz fotografowania czyli wracamy do PRL

Już w przeszłości pisaliśmy o tym problemie. Od 17 kwietnia 2025 r. w Polsce obowiązuje nowy przepis, który może poważnie utrudnić życie fotografom, dokumentalistom, dziennikarzom i… zwykłym obywatelom. Wprowadzona nowelizacja ustawy o obronie ojczyzny umożliwia zakazanie fotografowania i filmowania „obiektów istotnych dla bezpieczeństwa i obronności państwa”. Brzmi poważnie, ale problem tkwi w szczegółach.

Co dokładnie oznacza zakaz?

Nowe przepisy przewidują, że Ministerstwo Obrony Narodowej może na wniosek innego organu lub jednostki (np. wojska, policji, urzędu) uznać dany obiekt za kluczowy dla bezpieczeństwa i wprowadzić zakaz jego fotografowania lub filmowania. Przepisy są jednak na tyle niejasne, że otwierają drzwi do nadużyć.

Zakaz może dotyczyć równie dobrze jednostki wojskowej, jak i np. mostu, urzędu, zakładu przemysłowego czy… przystanku tramwajowego, jeśli tylko znajdzie się urzędnik, który uzna, że to miejsce jest newralgiczne. W teorii zakaz powinien być jasno oznaczony tabliczkami i wpisany do rejestru prowadzonego przez MON. Ale już teraz pojawiają się pytania: kto będzie tego pilnował? Kto zadecyduje, czy tabliczka jest prawna czy prywatna?

Każdy może zostać obiektem strategicznym – nawet Toi Toi

Mimo że brzmi to trochę śmiesznie to w dużym uproszczeniu nawet Toi Toi może stać się obiektem strategicznym. Nielegalnie co prawda ale bezkarnie. Wszystko dlatego że nowe przepisy to bubel prawny. Otwierają szeroko drzwi do wszelkich nadużyć. ​Nie istnieją przepisy przewidujące kary za nieuprawnione umieszczanie tabliczek „Zakaz fotografowania”. Obecnie nie ma przepisów penalizujących osoby prywatne lub podmioty, które samowolnie umieszczają takie tabliczki w miejscach publicznych lub na prywatnych posesjach. Jednakże, jeśli takie działanie wprowadza w błąd lub ogranicza prawa innych osób, może podlegać ocenie prawnej na podstawie innych przepisów, takich jak te dotyczące wprowadzania w błąd lub naruszenia dóbr osobistych. Najpierw rzecz jasna trzeba będzie sprawdzić czy tabliczka jest legalna czy nie. Potem trzeba będzie taką tabliczkę zgłosić do konkretnego organu (choćby na Policję). I tak rusza cała machina prawną która z dużą dozą prawdopodobieństwa może się skończyć umorzeniem śledztwa ze względu na niską szkodliwość czynu bo samozwańczy zakazowicz będzie się tłumaczył tym że dbał o prawo do prywatności.

Droniarz – zawód szczególnie niebezpieczny

Szczególnie problematyczne w nowych przepisach mogą okazać się dla fotografów dronowych – tzw. „droniarzy”. Bo choć samo fotografowanie z powietrza od dawna podlega wielu regulacjom (np. zgłoszeniom lotu w aplikacji DroneRadar, ograniczeniom stref powietrznych), to od 17 kwietnia wchodzimy na zupełnie nowy poziom absurdu.

Nowe przepisy przewidują możliwość wprowadzenia zakazu fotografowania „obiektów istotnych dla bezpieczeństwa państwa”. W teorii brzmi to rozsądnie. W praktyce może oznaczać bardzo poważne ograniczenia – szczególnie dla tych, którzy dokumentują miasto z lotu ptaka.

Załóżmy, że zakazem zostaje objęty Kombinat Metalurgiczny w Nowej Hucie. To wciąż działający zakład przemysłowy, którego infrastruktura może zostać uznana za „wrażliwą”. W praktyce oznacza to, że nie będzie można robić zdjęć z żadnego punktu, z którego kombinat byłby widoczny – nawet w tle. Nawet jeśli fotografujesz np. z Mogiły, z drona, kierując kamerę na klasztor czy panoramę dzielnicy, a gdzieś daleko w tle majaczy stalowa konstrukcja huty – potencjalnie łamiesz prawo.

Brzmi paranoicznie? To teraz dołóżmy do tego, że zakazem może zostać objęta również ekospalarnia czy most im. kard. Macharskiego – obiekty, które są często tłem zdjęć i filmów z tej części Krakowa. Jeżeli to się stanie, większość lotów dronem w tej części miasta stanie się nielegalna. Nawet jeśli celem nie jest sam zakazany obiekt, a jedynie szeroki plan, który go przypadkowo obejmuje. A kara? Nawet do 5000 zł grzywny.

Co gorsza – droniarze nie zawsze mają szansę dowiedzieć się, że jakiś obiekt właśnie objęto zakazem. Tabliczka przy bramie fabryki? OK – ale jeśli jesteś w powietrzu kilometr dalej, to jak masz ją zobaczyć? Chaos i niepewność, które te przepisy wprowadzają, mogą całkowicie zniechęcić do tej formy fotografii. A przecież Nowa Huta z lotu ptaka to jeden z najpiękniejszych widoków tego miasta – od klasycznej siatki ulic, przez modernistyczne osiedla, po otaczające dzielnicę zielone płuca Krakowa.

Technologia nie zna zakazów: szpiegów nie zatrzymasz, ale zatrzymasz fotografa z Nowej Huty

W dyskusji o zakazie fotografowania warto zatrzymać się na chwilę i spojrzeć w stronę… kieszeni. A dokładniej — kieszonkowych rozmiarów sprzętu fotograficznego, który dziś jest dostępny na wyciągnięcie ręki. I nie mówimy tutaj o technologii z arsenału Jamesa Bonda, ale o sprzęcie, który może dziś kupić przeciętny Kowalski, Nowak albo Tom z Nowej Huty.

📱 Sprzęt mniejszy niż kartka papieru

1. DJI Mini 4 Pro – ten dron waży mniej niż 250 gramów (czyli tyle co pół paczki ryżu), a jego kamera nagrywa w 4K, stabilizuje obraz i robi zdjęcia o rozdzielczości 48 MP. W dodatku mieści się w dłoni i można go wystartować z balkonu bez wzbudzania podejrzeń. Cena? Około 4000 zł, a więc mniej niż porządny smartfon.

2. Insta360 GO 3 – kamera sportowa ważąca zaledwie 35 gramów. Można ją przypiąć do czapki, okularów, a nawet ukryć pod kołnierzem. Rejestruje wideo w bardzo dobrej jakości i jest niemal niezauważalna. Idealna, jeśli ktoś naprawdę chciałby nagrać coś potajemnie.

3. Okulary z kamerą Ray-Ban Meta – to już sprzęt z pogranicza mody i technologii. Wyglądają jak zwykłe przeciwsłoneczne okulary, a tymczasem mają wbudowaną kamerę robiącą zdjęcia i nagrywającą wideo w rozdzielczości HD. Wystarczy dotknąć ramki i nagrywasz.

4. Długopis z kamerą – dostępny na Allegro za mniej niż 200 zł. Jakość może nie powala na kolana, ale do „nielegalnego” cyknięcia fotki wystarczy. Nawet dzieciak w podstawówce może sobie na taki długopis uzbierać z kieszonkowego.

🔍 Zakaz rodem z przeszłości?

I teraz pytanie — kogo realnie powstrzyma zakaz fotografowania? Szpiega z Chin, który przyleciał z misją fotografowania magazynów wojskowych? Nie. On ma sprzęt w zegarku, w okularach, w guziku. W dodatku zdjęcia prześle online i nikt się nawet nie zorientuje, że był.

Powstrzyma za to mnie — fotografa z Huty, który robi dokumentację osiedla na potrzeby reportażu. Powstrzyma Ciebie — turystę, który chciałby sfotografować klimatyczny mural przy hucie albo architekturę, która za moment może zniknąć spod dłuta buldożera. I to właśnie w tym tkwi największy absurd: zakaz nie zatrzyma tych, którzy mają złe intencje. Uderzy natomiast w tych, którzy dokumentują rzeczywistość, którzy tworzą archiwum codzienności. A do tego tworzy przestrzeń do nadużyć — ktoś wywiesi tabliczkę „zakaz fotografowania” i będzie miał do dyspozycji przepis, który mu to ułatwia. Nawet jeśli nie ma ku temu żadnej podstawy.

📌 To nie są czasy z lat 80., kiedy aparat był wielki, głośny i wymagał kilku sekund ustawiania. Dziś zdjęcie można zrobić w sekundę, nie odrywając wzroku od rozmówcy. Tylko że teraz — robiąc to w złym miejscu — można zapłacić grzywnę.

A kary są drakońskie

Sankcje w skrócie:

🔹 Grzywna – w przypadku naruszenia zakazu bez poważnych skutków (np. zrobienia zdjęcia oznaczonemu obiektowi bez zgody), policja może nałożyć mandat lub skierować sprawę do sądu.

🔹 Ograniczenie wolności – jeśli działanie uznane zostanie za uporczywe, celowe lub związane z omijaniem zabezpieczeń (np. wejście na teren z zakazem).

🔹 Pozbawienie wolności – w przypadku, gdy zdjęcia zostaną uznane za materiał mogący posłużyć wrogim służbom, sąd może nałożyć karę nawet do 5 lat więzienia, zgodnie z przepisami o szpiegostwie i naruszeniu tajemnicy państwowej.

W praktyce może to oznaczać, że zrobienie zdjęcia na tle obiektu z tabliczką „zakaz fotografowania” (nawet jeśli obiekt widać z ulicy) może skończyć się mandatem, a w bardziej „zawziętych” przypadkach – postępowaniem karnym.

Co istotne – przepisy są nieprecyzyjne, a zakres „obiektów chronionych” bardzo szeroki. To otwiera pole do nadużyć i interpretacyjnych absurdów, które szczególnie dotknąć mogą fotografów dokumentujących życie społeczne i architekturę – jak chociażby w Nowej Hucie.

Rzecznik Praw Obywatelskich też ma wątpliwości

Rzecznik Praw Obywatelskich, prof. Marcin Wiącek, wyraził poważne zastrzeżenia wobec przepisów zakazujących fotografowania obiektów strategicznych, które weszły w życie 17 kwietnia 2025 roku. W swoim stanowisku podkreślił, że zakaz ten może naruszać konstytucyjną wolność pozyskiwania informacji, gwarantowaną przez art. 54 ust. 1 Konstytucji RP, oraz nie spełniać wymogów proporcjonalności określonych w art. 31 ust. 3. ​

RPO zwrócił uwagę, że nowe przepisy umożliwiają objęcie zakazem fotografowania nie tylko obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa państwa, ale także innych, które nie zostały formalnie uznane za takie przez Radę Ministrów. Decyzja o oznaczeniu obiektu znakiem zakazu fotografowania należy do organu odpowiedzialnego za jego ochronę, co może prowadzić do arbitralnego ograniczania wolności obywatelskich.W związku z powyższym, Rzecznik Praw Obywatelskich zaapelował do Ministra Obrony Narodowej o rozważenie inicjatywy legislacyjnej mającej na celu dostosowanie przepisów do standardów konstytucyjnych, w tym ograniczenie możliwości orzekania przepadku sprzętu fotograficznego w przypadku nieumyślnego naruszenia zakazu.

Panie a po co to wszystko?

Pytanie tylko, czy minister Władysław Kosiniak-Kamysz konsultował te przepisy z resztą koalicji rządzącej? Bo jeśli tak, to warto zapytać – po co? A jeśli nie, to dlaczego? Obrona ojczyzny to rzecz święta, nikt tego nie kwestionuje. Ale w tym przypadku wylano dziecko z kąpielą, wanienką, kafelkami i całą łazienką razem z kotem sąsiadki.

Przepisy są nieżyciowe, pisane jakby pod podręcznik do gry fabularnej, a nie do życia w XXI wieku. Fotografowie, dokumentaliści, blogerzy, a nawet turyści – wszyscy mogą się teraz poczuć jak potencjalni przestępcy. A jeśli jakiś szpieg naprawdę będzie chciał zrobić dokumentację zdjęciową, to zrobi ją i tak – najpewniej iPhone’em z krzaka, i nikt się nie zorientuje, bo nikt nie będzie wiedział, że właśnie został zrobiony.

Skontaktowaliśmy się już z kilkoma posłami – i tak, ten temat będziemy drążyć. Bo fotografia to nie zbrodnia, a obywatel to nie podejrzany z definicji.

Tom Rollauer – Halo Tu Huta

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *